Obecnie coraz bardziej zauważalne jest uniezależnianie się gospodarki cyfrowej od gospodarki tradycyjnej. O ile gospodarka tradycyjna jest związana z państwami, ich terytoriami i organizacjami państw, o tyle gospodarka cyfrowa uniezależniła się od tych dotychczasowych wyznaczników. Trendem w gospodarce cyfrowej jest rosnąca rola sztucznej inteligencji – zaawansowanego narzędzia, do którego doskonalenia wykorzystywanych jest ogrom materiałów dostępnych w Internecie. Jak dotąd odbywa się to praktycznie bez oglądania się na kwestie poszanowania praw autorskich i uiszczania stosownych opłat za korzystanie z cennych materiałów do treningu. Cennych tym bardziej, im treningowe materiały są dłuższe oraz im ciekawszym zasobem słów posługiwali się ich autorzy. Sztuczna inteligencja włącza materiały objęte prawami autorskimi do swoich modeli, a następnie prezentuje wygenerowane treści.
Już dwa lata temu odbyło się spotkanie władz amerykańskich z przedstawicielami środowisk twórczych. Podczas wysłuchania w Senacie apelowano o stworzenie prawa, które będzie chroniło twórców przed sztuczną inteligencją. Domagano się wprowadzenia przepisów, które zagwarantują transparentność procesów uczenia się sztucznej inteligencji. Z kolei ponad 10 000 autorów z całego świata podpisało się pod petycją, by zobowiązać twórców narzędzi wykorzystujących sztuczną inteligencję do uzyskania zgody od autorów przed uwzględnieniem ich prac w modelach generatywnych. Pomysłodawcy apelu zasugerowali, że uchylenie się od tego obowiązku miałoby skutkować poważnymi karami finansowymi. W połowie bieżącego roku kilku poczytnych pisarzy pozwało jedną z firm technologicznych z powodu bezumownego skopiowania ich utworów w celu szkolenia generatywnej sztucznej inteligencji. Pisarze apelują też do wydawnictw, by nie publikowały książek tworzonych przez sztuczną inteligencję.
Faktem jest jednak, że firmy, które odpowiednio szybko dostrzegły potencjał sztucznej inteligencji mogą teraz narzucać pewne warunki na rynku i czerpać z tego niebagatelne zyski. Skoro tak, to powinny one płacić podatki. I tu pojawia się intrygująca kwestia: któremu państwu i w jakiej wysokości te podatki będą płacone, bo wpływy do budżetów państw w znacznej mierze pochodzą z podatków pobieranych od przedsiębiorstw. Przy czym na państwo należy patrzeć z różnych perspektyw. Najłatwiej patrzeć na nie jak na suwerenny byt w typie monolitu. Z tej perspektywy sprawy wyglądają w oczywisty sposób: państwu zależy na tym, by do budżetu trafiało jak najwięcej środków. Szczególnie cenne są więc firmy płacące wysokie kwoty podatków. W praktyce trzeba patrzeć na państwo też jak na arenę walki o utrzymanie bądź zdobycie władzy. W tym zakresie jest zaś kluczowy elektorat. Pojawiają się więc trudne do rozwikłania zależności. W ramach podmiotów gospodarczych działają ludzie, którzy są przynajmniej potencjalnymi wyborcami, a poprzez kręgi rodzinno-towarzyskie mogą mieć wpływ na wyborcze decyzje innych osób.
Dwa w jednym: źródła generujące znaczne wpływy do budżetu i znaczący liczebnie potencjalnie elektorat, to coś, z czym należy liczyć się planując polityczną przyszłość. Stąd wzięła się troska władz amerykańskich, by spółki GAFAM/GAMAM nie musiały płacić podatku cyfrowego w państwach Unii Europejskiej. Z kolei państwa te oglądane zarówno z perspektywy państw-monolitów, jak i wewnętrznych grup rywalizujących o uznanie wyborców, dostrzegają i zamierzają rozwiązywać społeczne problemy wynikające z rozwoju gospodarki cyfrowej. Temu ma służyć wdrażanie aktu o usługach cyfrowych (DSA) i aktu o rynkach cyfrowych (DMA). Rozwiązywanie istniejących problemów może bowiem przychylnie nastawiać potencjalnych wyborców. Zgodnie z zapewnieniami Unii Europejskiej przepisy są niedyskryminujące. Wielka piątka amerykańskich big techów nie ustaje jednak w zabiegach o utrzymanie wygodnego dla siebie status quo. Dlatego Prezydent Stanów Zjednoczonych zagroził nałożeniem ceł na produkty pochodzące z państw członkowskich UE. W takich okolicznościach Prezydent Francji zasugerował możliwość działań odwetowych wobec amerykańskich gigantów cyfrowych… Oto, w jaki sposób sztuczna inteligencja stała się zarzewiem kolejnego poważnego politycznego sporu między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Natomiast w dalszej perspektywie można obawiać się destabilizowania instytucji sektora publicznego i radykalnego obniżenia konkurencyjność sektora MŚP. Pozwoliłoby to gigantom technologicznym na przejmowanie przestrzeni usług, które po kryzysie pozostaną.
Kinga Machowicz
